Rój skrzydlatych mrówek - panika - zwycięstwo!
Było późne popołudnie, 1 lipca. Wchodzę do szklarni: na moich oczach rój skrzydlatych mrówek wylatuje z wysokiego ogrodu z pomidorami! A na następnym łóżku usadowili się na deskach i sianie. Ciemność jest ciemna!
Nie będzie zdjęcia tego koszmaru, dobrze by było, gdybyśmy pobiegli po aparat, gdy trzeba było pilnie coś zrobić!
Zabrakło mi wszystkich środków dla mrówek i nie były one przeznaczone dla skrzydlatych. Panika! Patrzyłem na szkodniki przez kilka sekund i pomyślałem: „Cóż, przynajmniej nie czerwony”. Jakby to coś zmieniło.
Jesień! To było tylko jedno:
Nikt nie sugerował, że fumiguje skrzydlate mrówki. Ale musiałem coś zrobić!
Z paniki nie mogłem przeczytać niczego, co było napisane w instrukcjach. Po raz pierwszy użyłem szachownicy. Dała jej metalowe wiadro. Jak to podpalić? Zapłon piezoelektryczny nie działał. Mecz był bezużyteczny.
Wtedy mózg, który zaczął pracować z prędkością reaktora jądrowego, przypomniał sobie, że zięć miał zapłon. Zawsze starał się rozpalić węgle na grilla, więc kupił:
Nadal musiałem wymyślić, jak go użyć i nie zrobić nic złego.
- W niebieskim pistolecie był rowek
- Dopasuj go do rowka w balonie
- Obrócił się trochę, żeby naprawić balon
- Obrócił małego niebieskiego alfonsa
- Skierowany do miejsca zapłonu Phytophtornika
- Nacisnął niebieski spust
- Gotowe! Ogień! Następnie zapal!
- Ponownie włączyłem niebieskiego alfonsa, żeby nie wyłączał gazu, i wyjąłem butlę.
Umieściliśmy konstrukcję w szklarni, zamknęliśmy drzwi i położyliśmy główną szczelinę.
Akcja późnej zarazy
Po 3 godzinach otworzyłem szklarnię. Godzinę Phytophtornik fumigował mrówki i przez kolejne dwie godziny efekt był utrwalony.
Nie pozostała ani jedna ulotka. Ciał nie znaleziono, nikt nie wyleciał ze szklarni. Myślę, że próbowali się tam ukryć i umrzeć, ponieważ nic nie przeszkodziło, aby dym podążył za nimi do ich nor. Następnie przeczytałem, że okres godowy, który jest jednocześnie okresem letnim, trwa dla mrówek 14 dni. Zepsułam „maliny” dla mrówek!
Rośliny cieszyły się dodatkowym dwutlenkiem węgla i pierwiastkami śladowymi. Niestety grzyby i bakterie zdechły, miałem dobre. Cóż, nic, nowe się pojawią.
Oto przygoda. Nigdzie nie znalazłem podobnego przepisu.
Co myślisz o tej historii?
Byłbym wdzięczny za subskrypcję i komunikację :)