Najgłupszy sposób na ocieplenie balkonu i ogrzanie go zimą
Oczywiście każdy ma swój własny poziom - ktoś jest w stanie zrobić niesamowite rzeczy własnymi rękami, a lepiej, żeby ktoś nie dawał młotka. Ale to XXI wiek, Internet jest w każdym domu, aw internecie jest wiele doświadczeń i wiedzy innych ludzi, jak robić to dobrze.
Dziś trafiłam na wpis jednego znajomego, który dzieli się wynikami naprawy na swoim balkonie. Remont obejmował ocieplenie i wykończenie.
To sprawiło, że moje oczy wypełniły się skąpymi męskimi łzami:
Bez zbędnych ceregieli facet po prostu przyszył pręty nieleczone środkiem antyseptycznym do zewnętrznej części balkonu i wypełnił przestrzeń między nimi pianką poliuretanową.
Nie tylko sączyło, ale także było tak zakrzywione, że pozostało tam morze z mostami zimna i pęcherzyków powietrza.
Następnie nasz sprytny facet odciął piankę. Tam, nawiasem mówiąc, zapalił się w oknie ↓↓↓
Chłopaki, wiecie, co jest najdziwniejsze?
Facet (z jakiegoś nieznanego mi powodu) ocieplił strop i ściany boczne tak, jak powinien - styropianem, a nawet całkiem dobrze spienił łączenia płyt.
Wygląda na to, że w końcu konsultowałem się z kimś. Ponieważ wtedy też normalnie szyłem płyty gipsowo-kartonowe:
No i na koniec ostatnie zdjęcie z tapetą, szafkami i śmieciami, które znajduje się na takim balkonie:
Czy wiesz, dlaczego w nagłówku napisałem „najgłupszy sposób na ogrzanie balkonu zimą”? Bo podłączył tani chiński termowentylator, którego osobiście nie zostawiłbym ani minuty bez opieki.
Nawiasem mówiąc, sam ogrzewam wiejski dom elektrycznością.
Ale moje rachunki nie przekraczają 4-5 tysięcy rubli miesięcznie, dlatego:
Panowie czekam na Wasze przemyślenia na temat pracy rzemieślnika w komentarzach.
Nie zapomnij zasubskrybować kanału!