Dlaczego kobiety po pięćdziesiątce są bardziej skłonne do rozwodu i wybierają samotność - prawdziwa historia
Od niedawna, powiedziałbym, zauważyłem taką dziwną tendencję: małżeństwa powyżej 45 roku życia, a częściej nawet po 50 roku życia zaczęły się rozpraszać. Aby rozproszyć się na zawsze, złóż rozwód z podziałem majątku (jeśli to możliwe) i mieszkaj osobno. Wśród moich znajomych, a nawet krewnych naliczyłem 6 takich par, z czego 2 powstały zaraz po szkole, a reszta z około lat studenckich. I ani jedna para nie powstała w wieku dorosłym, w wieku 30 lat.
Wszystkim z zewnątrz wydaje się, że jedna z tych par okazała się niewierna połówce lub po prostu się zakochała. Ale rzeczywistość okazała się dużo bardziej prozaiczna.
Kimkolwiek mogłem, pytałem o przyczyny rozwodu. Tak, jeden incydent wydarzył się właśnie dlatego, że mąż znalazł inną młodszą żonę. A reszta... 4 kolejne przypadki rozwodu miały miejsce, ponieważ jedna z par zdecydowała, że lepiej jest mieszkać samotnie. I lepiej byłoby powiedzieć jedno. Ponieważ te rozwody odbywały się z inicjatywy kobiet.
Byłem trochę zaskoczony tym stanem rzeczy. Zawsze myślałem, że kobiety w większości przypadków są z natury niewolnicami. Lub, delikatnie mówiąc, są wezwani do wiernego służenia rodzinie. Mąż i dzieci do końca życia. Ale jednocześnie często zapominają o sobie, o swoim szczęściu osobistym. A teraz albo moda poszła w kierunku samotności, albo kobiety po prostu stały się wystarczająco silne i zdały sobie sprawę, że łatwiej im żyć bez mężczyzn. Raczej drugi.
Tatiana (moja przyjaciółka od dzieciństwa) rozwiodła się z mężem 3 lata temu. I tak opowiedziała mi swoją historię.
- Rodzina nie może istnieć bez skandali. Ale często znosiłem zniewagi ze strony męża, a nawet publicznie. Kiedy byłam zajęta domem i małymi dziećmi, „siedziałam” w domu, mój mąż zarabiał pieniądze dla rodziny. Dlatego oczywiście nie mogłem pozwolić sobie na zbyt ostre ataki, byłem zależny od głowy rodziny. Ale kiedy najmłodszy szedł do przedszkola, ja szedłem do pracy, jakby było łatwiej.
W pracy szło mi dobrze, awansowałem, podwyższono pensję. Zacząłem otrzymywać taką samą kwotę jak mój mąż. Ale pracował tylko w pracy. I pracowałem w przedsiębiorstwie, potem wróciłem do domu i pracowałem w domu: gotowałem, czyściłem, myłem i prasowałem i tylko ja zajmowałem się dziećmi. Nie ma czasu dla siebie, kiedy trzeba z dzieckiem pospacerować, zabrać je w kręgi rozwojowe, odebrać, uczyć. Mąż tylko czasami włączał się do procesu, cały czas znikał w pracy.
Kiedy mu powiedziałem, że zarabiamy tyle samo, ale tylko on zostaje do późna w pracy, poczuł się urażony i znowu mi to wyraził. Zawsze potrzebował mojej uwagi, zrozumienia, mojego udziału w rozwiązywaniu jego nawet błahych problemów. Ale nigdy nie udało mi się do niego dotrzeć z myślą, że ja też tego potrzebuję.
Mijały lata, dzieci kończyły szkołę i kontynuowały naukę. Rozpoczęli dorosłe życie. Ale skandale i wzajemne nieporozumienia trwały nadal z powodu codziennego życia. W pewnym momencie wpadłem w depresję. Postanowiłem wziąć niewykorzystane wakacje i odpocząć. Nie miałem czasu na wycieczki na południe czy gdziekolwiek indziej. Chciałem tylko być w ciszy, spokoju, samotnie. Poprosiłam męża, żeby zajął się dziećmi podczas moich wakacji i sama wyjechałam do wioski. Przyjaciele mogli przebywać w swojej daczy przez tydzień.
Życie w otoczeniu natury w słabo zaludnionej wiosce jest bardzo emocjonalnie rozładowywane. Chciałem wrócić do miasta, ale nie do domu. Następnie wynająłem mieszkanie po drugiej stronie miasta na pozostały miesiąc wakacji.
Kiedy miesiąc później wróciłam do domu, do rodziny, mój mąż wydawał mi się obcy. Z czasem znów się do tego przyzwyczaiłem, ale zdałem sobie sprawę, że miłość dawno minęła. Przez wszystkie ostatnie lata był taki nawyk, było poczucie obowiązku, była chęć kochania. Ale jedna rodzina oparta na wzajemnej miłości i szacunku już dawno minęła.
Podjąłem decyzję. Rozwiedziony. Nadal wcale tego nie żałuję. Teraz czuję się szczęśliwy!
Wyjeżdżam na wakacje (choć pensja jest taka sama), z przyjemnością wracam do domu po pracy. Nie chodzę jak ta małpa z kreskówki bez końca wycierając po wszystkich członkach rodziny, stać mnie na to, żeby nie zawracać sobie głowy gotowaniem w domu, kiedy jestem zmęczony po ciężkim dniu, tylko na pójście do kawiarni. Nie muszę tracić czasu na pranie i prasowanie w takich ilościach.
Przestałem brać leki, uspokoiłem się. Chodzę na tańce, uczę się mojego ulubionego tanga. Komunikuję się z ciekawymi ludźmi i poświęcam swoje życie sobie. Całe życie przeżyłem dla szczęścia bliskich. Wierzę, że teraz zasługuję na życie dla siebie i mojego osobistego szczęścia.
PS: Pod wieloma względami zgadzam się z Tanią. Możesz przeprowadzić wywiady z rozwiedzionymi kobietami - większość powie ci to samo. Ale nie myśl, że tym artykułem nakłaniam kobiety do rozwodu. NIE. Tylko mężczyźni, nie zapominajcie, że wasze żony są żywe, kochające i bardzo potrzebują uczucia i troski.
Z GÓRY DZIĘKUJEMY ZA LUBIĆ;) I SUBSKRYPCJĘ KANAŁU.
Jak spowolnić procesy starzenia i wspomóc produkcję kolagenu i elastyny?
Chińczycy radzą chodzić na czworakach, aby poprawić krążenie mózgowe. I jak radzą Bubnovsky i Pilates