Moje zwierzęta... Cytryny. Jak sadziłem i co z tego wyszło
Przez długi czas obserwowałem na oknie rosnące cytryny różnych odmian, ale nie ze mną, ale z przyjacielem. Potajemnie marzyłem o tym samym uprawie.
I tak stałem się posiadaczem małego kawałka, który utknął w małej misce z ziemią. Ostrożnie przykryłem ją szklanym słojem i trzymałem tak przez co najmniej sześć miesięcy, aż wyda nowe pędy z młodymi tłustymi liśćmi. Od tego momentu zaczęło się długie oczekiwanie na „potomstwo”.
Rok później moja cytryna urosła, ma gałązki z liśćmi. Pokryta jest wieloma kwiatami o niezwykłym cytrusowym aromacie. Jakie było moje rozczarowanie, kiedy wszystkie kwiaty spadły.
Wyhodowaną cytrynę przesadziłam do większych doniczek, podlewałam regularnie wodą, ponieważ nie lubi przesuszać i może zrzucić wszystkie liście na raz, karmiłam ją nawozem do owoców cytrusowych.
A on z kolei kwitł z taką samą regularnością.
Próbowałem pracować jako "pszczoła" zapylając jajniki jałowymi kwiatami, ale bezskutecznie. Okazuje się, że pierwszy pełny rozkwit, kiedy cytryny mogą zacząć, następuje dopiero w trzecim roku „życia”.
I co za cud! Po kolejnym obfitym kwitnieniu nie wszystkie jajniki zniknęły, zaczęło rosnąć kilka małych, zielonych cytryn, podobnie jak groszek! Jeden z nich wyraźnie wyprzedzał inne w swoim rozwoju.
Drugie rozczarowanie - wszystkie słabe embriony odpadły ...
Chociaż cytryna jest męska, zawsze porównuję ją do kobiety, która przygotowuje się do zostania matką przez dziewięć długich miesięcy.
Po terminie nasza rodzina została nagrodzona pachnącą herbatą z cytryną, która wyrosła na naszym oknie.
Nie była tak duża jak kolejne cytryny, ale dla nas stała się najbardziej wyczekiwaną i pyszną.
Zapewne jestem złą gospodynią domową - moja cytryna nie widzi u mnie zbytniej troski, ale ze stałą regularnością od 10 lat cieszy naszą rodzinę pachnącymi owocami, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.