Dlaczego Holendrzy nadal mieszkają w domach na wodzie
Holandia to kraina bagien, a jej stolica, Amsterdam, to królestwo kanałów. Przy tak złożonym bilansie wodnym koszt terenów pod budownictwo mieszkaniowe zawsze był wysoki. Dlatego każdy cenny centymetr jest wykorzystywany w stolicy Holandii.
Niektóre zdjęcia miasta można czasem pomylić ze zdjęciami Wenecji. Ale jeśli Wenecjanie budowali swoje domy na palach w pobliżu wody, to ponad 10 tysięcy Holendrów dosłownie żyje na wodzie w domach wyposażonych w łodzie lub barki.
Początkowo już w XIX wieku biedni ludzie osiedlali się na łodziach, którzy nie mieli środków na zakup własnego pełnoprawnego domu. Po dwóch wojnach światowych, ze względu na brak metrów kwadratowych na lądzie, poszukiwano mieszkań pływających. W Amsterdamie przetrwały takie prawie stuletnie okazy.
W połowie ubiegłego wieku domy na pływających platformach zaczęto stawiać na tej samej zasadzie, co zwykłe budynki. Te opcje prawie nie przypominają łodzi.
Dziś nie każdego Holendra stać na mieszkanie bez solidnej ziemi pod podłogą. Ze względu na restrykcyjne ograniczenia wydawania przez władze pozwoleń na cumowanie, popyt na takie mieszkania przewyższa podaż. A jeśli chodzi o utrzymanie, jest to dużo droższe niż utrzymanie mieszkania o porównywalnej powierzchni na podobnej powierzchni.
Życie w domach na wodzie jest modne, choć drogie. Władze wydały wiele zasad i ograniczeń dotyczących ich wykorzystywania. Pod wszystkimi innymi względami mieszkanie na wodzie praktycznie nie różni się od tradycyjnego.
Holendrzy ustawili swoje łodzie mieszkalne z duszą. Prawie każda łódź ma małe patio z widokiem na kanał, na którym można się kontemplować. A niektóre są nawet wyposażone w mini parking.
Na obrzeżach Amsterdamu tradycja życia na wodzie nabiera nowego ucieleśnienia: powstają całe bloki modułowych domów na palach, do których cumują dodatkowe pokoje, tarasy, trawniki i balkony.