Jako sąsiadka nie słuchała mnie, ale Rady Ludowej. A jej geranium zniknęła. Chciałem najlepszego
Ogniste fajerwerki, koledzy hodowcy kwiatów!
Wszyscy wiemy, gdzie droga jest wybrukowana dobrymi intencjami. Chęć „pomocy kwiatowi” czasami przybiera odwrotny skutek: kwiat zaczyna cierpieć, a nawet znika.
Jak sąsiadka postanowiła pomóc jej pelargonii, znajdując porady w Internecie
Taka historia przytrafiła się mojemu sąsiadowi Ljubowowi. Przeczytała w Internecie przydatne porady, które obiecują pomóc przy pelargoniach. W pierwszej połowie zimy roślina Lyubino straciła połowę liści i wyglądała brzydko.
A post w sieci społecznościowej obiecał: kwiat naprawdę się zmieni, wystarczy wlać go amoniakiem. Wiarę Lyuby poparły komentarze, w których hodowcy potwierdzili korzyści płynące z dziwnego środka.
Dlaczego byłem sceptyczny wobec tego pomysłu
Od razu powiedziałem Lyubie, że nie popieram jej decyzji o karmieniu pelargonii amoniakiem. W odpowiedzi sąsiad przesłał mi „przepis”, w którym było napisane czarno na białym: „W amoniaku jest azot, którego Pelargonium potrzebuje do utrzymania liści”.
Na pytanie, dlaczego po prostu nie używać nawozu azotowego - jest on na półce w szafie Luby - nie potrafiła odpowiedzieć. „Cóż, ludzie piszą!” - oto twój argument.
Miałem inne argumenty:
- Stymulowanie wzrostu zieleni u pelargonii zimą to przyczyna utracona. Zrzuca teraz liście nie z powodu braku azotu. Ma mało światła. Z tego powodu nawożenie azotem będzie miało inny efekt: sprawi, że roślina będzie się rozciągać i jeszcze bardziej wyłysiała.
- Nawet wiosną stosowanie dużych ilości nawozu azotowego może być okrutnym żartem. Nadmiar makroskładnika jest nie mniej szkodliwy niż niedobór.
- Każdy rozumie, że amoniak jest substancją żrącą. Ponadto wskazanie ilości składnika w „kroplach” nie jest najdokładniejszym i najbardziej niebezpiecznym punktem instrukcji. Przecież przekroczenie dawki może spowodować oparzenie korzeni, na które ucierpią wszystkie pelargonie. I na pewno zepsuje całą mikroflorę w doniczce, której lepiej nie dotykać.
- To, że rady zadziałały dla innych, nic nie znaczy. Wszyscy mamy różne rośliny, cechy gleby i warunki. Ponadto ludzie lubią myśleć życzeniowo i przypisywać pozytywne właściwości „cudownym lekarstwom”. Korzyści, których nie udowodniła nauka. Nawiasem mówiąc, to prawda.
Ale moje argumenty nie przekonały Lyuby. Chciała, żeby jej pelargonia zamieniła się teraz w bujną kulę. Tak długo trzeba czekać do wiosny, prawda?
Co z tego wszystkiego wyszło
Tydzień później Miłość przyszła do mnie radosna. Z niecierpliwością chciała powiedzieć, że „amoniak zadziałał”! U podstawy łodyg zaczęły budzić się uśpione pąki.
Ale po tygodniu sytuacja zmieniła się dramatycznie: liście zaczęły wysychać jeden po drugim, zamieniając się w półprzezroczystą szmatkę. Teraz z geranium są łodygi z "palmą" 2-3 małych listków na wierzchołkach.
Zaryzykowałbym zasugerowanie, że Lyuba zaszkodziła swojej roślinie doniczkowej „za radą ludzi”. Dlatego wzywam was, towarzysze, abyście pomyśleli głową, zanim wleję niesprawdzony roztwór do doniczki z ulubionym kwiatkiem.