Żart z życia: jak moja brygada przez pomyłkę zburzyła czyjąś przybudówkę
Zgiełk na budowie to na porządku dziennym. Kiedy jest wiele zamówień, możesz o czymś zapomnieć lub pomylić. Stało się to z członkiem naszego portalu, Ilya. Sprawa jest zabawna, ale pouczająca. Przeczytaj, jak czasami budowniczowie popełniają błędy i jak za to płacą.
Zamówienie
To było w maju 2019 roku. Poprzez moich znajomych zlecili mi zbudowanie niewielkiej przedłużki z bloku gazowego. Zamówienie jest zwyczajne, ale z lekkim rozebraniem: w miejscu, gdzie trzeba było budować, stała stara, drewniana oficyna.
Spotkałem się z klientami, omówiłem wszystkie pytania i otrzymałem zaliczkę. Od poniedziałku w przyszłym tygodniu musiałem przystąpić do rozbiórki, a następnie wykopać rów pod fundament.
Powiadomiłem partnera o nowym zamówieniu i poleciłem mu przystąpić do pracy, gdyż w poniedziałek odbyłem ważne spotkanie na dużym obiecującym obiekcie. Przejął to zadanie.
Adres i inne dane dotyczące pracy przesłałem partnerowi za pośrednictwem komunikatora. Kłopoty nie wróżyły dobrze, ale się zdarzyły.
Obiekt
Dom, w którym należało wykonać prace, był typowym budynkiem z czasów radzieckich. Były to domy nazywane „kołchozami”. Są to parterowe budynki podzielone na dwa mieszkania. Współcześnie nazywa się to dupleksem.
Cała ulica sektora prywatnego składała się z takich domów. Ogólnie mój partner poszedł na stronę w poniedziałek, zgodnie z planem.
Z miejsca zadzwonił do mnie i powiedział, że nikogo nie ma w domu, weszli na dziedziniec, a dom był zamknięty. Zadzwoniłem do klienta, a on odpowiedział, że w domu powinien być brat, ale może wyjechał w interesach. Zapytałem o klucz. Klient powiedział, że kluczyk powinien znajdować się pod oknem.
Zadzwoniłem do mojego partnera i przekazałem tę informację. Minutę później oddzwonił i powiedział, że klucz jest na miejscu i zaczynają. Poprosiłem, żeby mi nie przeszkadzać i wykonywać swoją pracę.
Finał
W porze lunchu klient zadzwonił do mnie i zapytał głosem z troską, gdzie jest mój zespół i dlaczego nic nie zostało zrobione do tej pory. Zadzwoniłem do swojego partnera i zapytałem, co się stało. Partner powiedział, że dach został już usunięty z oficyny, drzwi i okno zostały zdemontowane. Teraz zaczną burzyć mury.
„Nie rób nic więcej!” - krzyknąłem do telefonu i wbiegłem do samochodu. Tam znalazłem kontrakt, spojrzałem na adres i zdałem sobie sprawę, że jestem na pieniądzach. W umowie podano: ul. Dom geologów, 63. Wysłałem brygadę na ulicę Geologov, ale do domu pod numerem 53.
Przypadkowo klucz do rozbudowy domu nr 53 znajdował się również pod oknem. A właścicieli nie było wtedy w domu. Ze złymi myślami pojechałem do mojej nowej wolontariatu.
Na miejscu zaczęliśmy decydować, co zrobić w tej sytuacji. Złożenie czegoś z powrotem było bezużyteczne, ponieważ łupek był już wyszczerbiony, rama i drzwi były raczej zgniłe, a górna część ścian i dach zostały zamienione w drewno opałowe.
Wysłałem drużynę do domu i zostałem, żeby czekać na właścicieli. Dzięki Bogu, że natknęła się na odpowiednią kobietę, która nie wpadła w histerię, ale po prostu powiedziała: „A ja chciałem tylko naprawić aneks: zmienić drzwi i okno, zrobić metalowy dach”.
Znaleźliśmy z nią wyjście z tej sytuacji. A polegało to na tym, że praca jest moja, a materiały są jej. Wsiadłem z roztargnieniem za 28 tysięcy rubli. Nie było potrzeby burzenia ścian w tej oficynie, dlatego odrestaurowałem je na własny koszt. Ostatecznie bardzo się ucieszyłem, że umowa została zawarta z przedłużeniem, a nie z czymś poważniejszym.
Czy miałeś podobne zamieszanie? Napisz w komentarzach!
Przyjaciele, jest nas już 70 tysięcy! Polub, zasubskrybuj kanał, udostępnij publikację - pracujemy abyś otrzymywał przydatne i istotne informacje!
Przeczytaj także:
- Nigdy w życiu nie jadłem bardziej soczystego mięsa! Dzielę się przepisem na faszerowany kebab.
- Koszmar elektryka, czyli czego nie robić z okablowaniem: ponury wybór zdjęć.
Obejrzyj wideo - Altana z ogromnymi oknami i systemami portalowymi: jak wybrać i zamontować?