Sąsiedzi mieszkańcy lata wyjechali i zostawili psa swojej zmarłej babci na zimę samego
Dziś cały dzień martwię się, czuję się nie na miejscu i cały czas wyglądam przez okno, czy pies tam biega. Jednak wszystko jest w porządku.
Jak zawsze, na nieparzyste numery, przyszedłem do sklepu po świeży chleb, który sprowadzany jest z piekarni miejscowej firmy rolniczej. Były tam dwie kobiety, które rozmawiały o czymś, co nie wydawało się zbyt przyjemne. Przywitałem się i włączyłem w rozmowę.
Na skraju naszej ulicy stoi dom, w którym od zeszłego roku mieszka starsza kobieta. Przypomniałem sobie ją, jak tylko powiedziano mi o jamniku. Pamiętam tę kobietę właśnie dlatego, że wszędzie chodziła z psem, który naprawdę przypominał jamnika. Nie rozumiem ras psów - czy to jakaś rasa, czy krzyżówka, nie wiem. Nogi krótkie, ciało długie, przypominające kiełbasę. Pies jest mądry, rozumiał wszystko, co powiedział jej właściciel. Latem dziewczyna zaczęła z nimi chodzić, a druga najwyraźniej przyprowadziła wnuczki. Dziewczyny kochały psa, bawiły się nim. Potem wszyscy zniknęli, nie zwróciłem uwagi, nigdy nie wiadomo, może wyjechali do miasta.
Ale, jak powiedzieli mi sąsiedzi, rzeczywistość okazała się bardziej tragiczna, jeszcze straszniejsza. Razem z dziećmi babcia dostała infekcję, zachorowała, ale nie od razu poszła do lekarzy. I oczywiście nie mogła znieść zaniedbanej formy. Nowa choroba zabrała tę energiczną, pełną sił, dojrzałą kobietę.
Ale jeśli dzieci miały rodziców, ich rodziny, mieszkania, to po śmierci właściciela pies nie miał nikogo. A biedny pies nie mógł w żaden sposób zrozumieć, gdzie jest jego ukochana kochanka, dlaczego bawią się z nim tylko dzieci, a karmią go nieznajomi ludzie?
Gdyby wiedział, co go czeka...
Wkrótce skończyło się lato, a rodzice zabrali dziewczynki do różnych miast. Ale nikt nie chciał biednego psa. Jedna z sąsiadek opowiada, że słyszała kłótnię córek o to, że nikt nie chciał zabrać psa.
Choć okazuje się, że jedna z córek mieszkała w osobnym domku. Ale przez łzy przekonywała swoją drugą siostrę, że jej mąż nienawidzi psów i razem wypędzi je z bramy. Że nie zniszczy rodziny z powodu niepotrzebnego psa, którego też nie lubi.
Druga siostra mieszkała w mieszkaniu i nie mogła trzymać psa. Powiedziała, że przez cały dzień w pracy jej córką opiekowała się teściowa, z którą relacje były już napięte. Gdzie jest dla niej jeszcze jeden ciężar.
A potem sąsiad powiedział coś, co nawet płakałem:
„I wiesz, siedział obok nich, słuchał ich i wszystko rozumiał. Łzy płynęły mu z oczu. On wszystko rozumiał. I gdzieś wyszedł, chociaż wcześniej bez pozwolenia nie opuszczał podwórka ”.
A siostry przestały się kłócić, zobaczyły, że psa nie ma, krzyczały na niego, krzyczały i szybko, zamykając dom, wyszły. Klucze zostawiono sąsiadowi, aby pokazać dom kupującym.
Sąsiad obserwował cały dzień, czy pies wróci. Postanowiła wziąć psa dla siebie. Prawdopodobnie jej nie zje. A taki inteligentny pies nie spotyka się na co dzień. Ale tylko nigdzie nie było czerwonej kiełbasy na nogach.
Byłem tak zdenerwowany tą historią, że nawet presja wzrosła. To okropne, że przytrafia się nam coś takiego. Na pewno napiszę, jeśli pojawią się wieści o inteligentnym psie osieroconym.