Zimno, myszy są wyjściem!
Moja córka ma stary dom. Dokładniej, część domu. Zamknij, nie zamykaj powietrza, myszy przychodzą z pierwszym przeziębieniem. A my jesteśmy gotowi gościć całą zimę. Wreszcie - och, och, och! - w końcu znalazł wyjście!
W zeszłym roku myszy czekały na klej i żywe pułapki Kotofeya od Leroy Merlin. Częściowo rozwiązał problem, ale nie radykalnie.
Posmarowali Kotofei podłożem, nałożyli przynętę.
Pomogło! Ktoś został złapany. Ale najszybciej zorientowali się, że nie muszą tam jechać. Z jakiegoś powodu klej znalazł się blisko i pod podłożem. Trudno go szorować z podłogi.
A co najważniejsze, co dalej? Jeśli mysz zostanie złapana i jeszcze nie uciekła. Lub jeśli wpadniesz w pułapkę na żywo. Martwą mysz można wrzucić do kosza w torbie, a żywą myszkę trzeba było włożyć do pudełka, aby mniej się bała i przestraszyła. Dalej taki obraz.
Wcześnie rano. Córka niesie żywą pułapkę lub pudełko z Kotofei i myszką do kosza na śmieci:
- Nie bój się, nie zabiję cię, ale ona się boi, myszy robią na nią grymasy.
Teraz znaleziono lekarstwo bez takich kosztów.
Te olejki eteryczne są dobre dla ludzi, a jednocześnie korodują oczy myszy i znikają. Konieczne jest ściekanie w kuchni na półki iw rogach, na podłoża (łatwiejsze do czyszczenia).
Zniknęły myszy!
Hurra! I życzę ci tego samego, jeśli są tacy nieprzyjemni sąsiedzi.
A może znasz inny dobry sposób?
Byłabym wdzięczna za lajki i komunikację :)