Przenieśliśmy się z miasta do wsi: nowy problem z drzewami ratunkowymi w pobliżu domu. Kto powinien je wyciąć?
Drzewa ratunkowe w pobliżu domu nie są zbyt przyjemne do zobaczenia. Właściciel musi to śledzić i kontaktować się w tym czasie z odpowiednimi firmami. Tak mówi prawo. Ale administracja powinna podejść do tej sprawy z nie mniejszą odpowiedzialnością.
Niedawno kupiłem dom we wsi. Kupując nie zauważyłam, że drzewa są tak mocno pochylone w stronę domu. Chociaż dawni właściciele mówili, że gałąź z jednej brzozy spadła na dach werandy. Generalnie nie przywiązywałem do tego żadnej wagi. A teraz, po chwili, zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd.
Nie dość, że były problemy z kotłem gazowym. Kilka razy dzwoniłem do gazowników (zmienili pompę, wyczyścili, naprawili wyciek). Wygląda na to, że dawni właściciele w ogóle nie oglądali kotła.
Tak jest z drzewami ratunkowymi w pobliżu domu. Jedna duża gałąź uszkodziła dach, nie grzebali. Właśnie sprzedali dom i to wszystko.
Debugowaliśmy kocioł. Teraz postanowiłem zająć się 3 grubymi i wysokimi brzozami. Jeden z nich mocno pochylił się w stronę domu. To i wygląd spadną i uszkodzą cały dach.
Napisałem przez Służby Państwowe do Administracji Okręgowej. Jest to bardzo wygodne. Już jakoś poprosiłam o utorowanie drogi rodzicom zimą. Zareagował szybko.
Tym razem długo czekałem na odpowiedź z administracji. Miesiąc później zadzwonili i zapytali: „Czy drzewa są na stronie?” Powiedziałem nie, w pobliżu domu za ogrodzeniem. Poza moją witryną. Potem pojawiło się drugie pytanie: „Dlaczego nie złożyłeś wniosku do rady gminy?” Ponieważ administracja również powinna rozwiązać ten problem lub wysłać go do konkretnego organu, który rozwiązuje te problemy.
W rezultacie w służbach państwowych pojawił się status, wynik mojego wniosku: otrzymano odpowiedź na twoje odwołanie, sprawa została rozważona, usługa została wykonana.
Starostwo powiatowe wskazało, co następuje: w celu rozwiązania problemu wyburzenia drzew należy wystąpić z pisemnym wnioskiem do sołtysa.
Nie kłóciłem się, poszedłem do rady wsi. Złożył pisemny wniosek. Powiedzieli, że pracownik przyjdzie na adres i wyciągnie wnioski. Dzień później zadzwonił do mnie inny i powiedział, że kwit wyrębu jest gotowy. Chodź, bierz i ścinaj drzewa.
Jak to? Czy sama administracja nie powinna tego zrobić? Posiadam dźwig samochodowy i wszystkie narzędzia. Ale czy to w porządku, jeśli nie jestem specjalistą i drzewo może spaść na dach, gdy zacznę je ścinać? Ale co z drutami, które są obok drzew? Brak odpowiedzi na moje pytania. Oto twój bilet i rób co chcesz.
Co byś zrobił? Czy sam go pociąłeś, czy dalej „pokłóciłeś się” z administracją, Ministerstwem Sytuacji Nadzwyczajnych lub elektrykami?