Kiedy zamiast budzika - kogut, czyli Setki uroków domu na wsi
Dziś nasza opowieść będzie o tym, jak nie oszaleć z czystym powietrzem, produktami przyjaznymi dla środowiska, drewnem na podwórku i innymi urokami podmiejskiego życia.
Moja historia może wydawać się nietypowa, ponieważ mówimy o południu Matki Rosji. Na Syberii będzie inaczej. Jednak następnym razem mogę się tym podzielić.
Czy trudno jest przenieść się z miasta do kraju? Nie było to dla mnie trudne.
Powody są trzy: urodziłem się na wsi, w weekend zawsze chciałem chodzić boso z werandy na świeżą trawę, a do naszego małego miasteczka było tylko 10 kilometrów.
Dodatkowym bonusem była prawie indywidualna plaża morska, na którą jednak trzeba było trochę pójść.
Decyzja o przeprowadzce była spontaniczna, ale początkowo warunki okazały się wręcz bajeczne: mieszkanie w domu, utrzymanie porządku, uprawianie ogrodu jest mile widziane. I było nawet drewno na opał na pierwszą zimę.
Od pierwszej minuty po prostu piłem czyste powietrze z morza,
całkowity brak sąsiadów z dołu iz góry oraz masa jabłek, gruszek, orzechów we własnym ogrodzie.
Już sam fakt, że rano obudził mnie kogut, tylko dodawał radosnej euforii.
Podobało mi się szelestowanie liści w ogrodzie, zawijanie jabłek na zimę, zbieranie orzechów włoskich.
I tak, otrzymała pieniądze z wynajmowanego mieszkania w mieście. Było takie porozumienie - żeby żyć, zobaczyć, jak się podoba - dokonać zakupu.
Kiedy skończyły się pierwsze jesienne radości, zaczęło się pojawiać nieoczekiwane.
Okazało się, że w naszej wiosce jest bardzo smutno bez samochodu. Transport publiczny „poza sezonem” nie spieszył się z marszem. Choć ten problem szybko rozwiązano - pieniądze z wynajmowanego mieszkania wystarczyły zarówno na naukę jazdy, jak i na zwykły samochód. Ale moje dziecko musiało najpierw cierpieć - nie chcieliśmy zmieniać szkoły miejskiej. A kiedy druga zmiana i ostatni autobus odjeżdżają do wioski? Dziękuję, nauczyciele byli wyrozumiali. Mogliśmy odpuścić wcześniej.
A potem zaczęła się zima... Okazało się, że na południu jest wyjątkowo zimno.
Mieliśmy tylko 2 pokoje, w których można było ogrzać piec. A nawet kuchnia to opcja południowa, bez jednej baterii. Musiałem wstawać „w nocy”, podrzucać kłody, żeby dziecko mogło wygodnie spać. Podgrzej czajnik bezpośrednio na korytarzu. A przed każdym prysznicem otwieraj szeroko drzwi, aby ciepło docierało do prysznica. Ale mieliśmy własną, domową saunę. Chociaż napięcie w latach przed igrzyskami czasami nie wystarczało na komputer.
Kilka razy spóźniłem się do pracy, bo transport „podniósł się” z nagłego śniegu.
Ale lodowaty las był przytłaczający.
Mogę bez końca opisywać moje życie na wsi. Jakże szczęśliwe w pierwszą wiosnę kwitnące ogrody i okoliczne zbocza.
Ponieważ nie miałem czasu na sprzedaż i dystrybucję wiśni. Ale w ogrodzie były tylko cztery drzewa. Podobnie jak w przypadku przyjaciela, który przyjechał latem, kręcili na cztery ręce bezprecedensowy zbiór pomidorów. Jak w małym wiejskim sklepie spotkałem swoją syberyjską wieśniaczkę. Co sprawiło, że wędrówki tutaj były znacznie cieplejsze.
Przy tych wszystkich zajęciach zapomniano o zimowym piecu z drewnem opałowym i przerwach w wodzie, co jest typowe dla południa. I wody gruntowe w jednej z piwnic na wiosnę. A nawet nieskończona liczba dokumentów, które musiały zostać przetworzone. A wraz z nimi ponowny pomiar miejsc (tu bardzo częste zjawisko), zebranie szalonej ilości podpisów, oczekiwanie jednych mistrzów, potem innych.
Więc teraz mogę bez problemu udzielać porad na temat urządzenia w wiejskim domu i cieszyć się dalszym śpiewem koguta o poranku.
Jak przemieszczać się z miasta do kraju. Poruszające historie, z jakimi trudnościami musiałem się zmierzyć. O zaletach i wadach życia na przedmieściach. Ekaterina Belova podzieliła się z nami swoją historią.