Dał wiertło jako prezent, ale pozostał winny
W naszej szopie leżała stara, ale działająca wiertarka z czasów ZSRR. Moja żona od dawna zaostrzała do niej pretensje („wisi - zajmuje miejsce”), ale żal mi było wszystko wyrzucić. Postanowiłem dać to komuś, kto dopiero zaczyna budować - będą go bardziej potrzebować.
Poszedłem do Avito, zamieściłem ogłoszenie - daję wiertło ZSRR za darmo.
Cóż, a dusza rzuciła się do nieba. Przyleciały telefony:
- Czy to działa?
- Od ilu lat go używasz?
- I na odwrót, na odwrót, to znaczy ona ma (na radzieckim musztrze!)
- A jaka jest średnica wiertła, które można tam wbić...
I tak dalej ...
Przeżyliśmy lawinę telefonów. Przedwczoraj przybył mały, około pięćdziesięcioletni mężczyzna.
Wpadł do domu ze słowami „Jestem za wiertłem” (ani cześć, ani do widzenia). Wziąłem wiertarkę i ostatecznie rzuciłem to na absolutnie poważne - A gdzie odłożyli od niej walizkę?
Odpowiedział, że w ZSRR nie robią walizek do ćwiczeń. Wyszedł.
Kilka godzin później telefon od niego jest histeryczny:
"Dałeś mi cho, żadne wiertło nie wchodzi do wiertarki, nie wbija w ścianę?" (pisownia autora jest zachowana).
Wyjaśniłem mężczyźnie różnicę między wiertarką udarową a wiertarką.
Kolejny telefon. Zadzwonił mężczyzna, który też potrzebuje wiertła
(Nie udało mi się usunąć reklamy). Podzielił się numerem telefonu mężczyzny, który już wykonywał ćwiczenie, i powiedział, że najwyraźniej w ogóle go nie potrzebuje. A pięć minut później zadzwonił ponownie i powiedział, że ktokolwiek wziął wiertło, już je sprzedaje. Za tysiąc rubli.
Morał: idea budowania komunizmu w jednym kraju o takich osobowościach jest uważana za błąd.